A parę tygodni temu po internetach przewaliły się obrazki z pomysłami o tym, żeby papierowe ręczniki zamienić na bardziej ekologiczne, z materiału z resztek (resztka to uniwersalne i wszechobecne źródło pozyskiwania dowolnych tkanin w dowolnych konfiguracjach. W kręgach 'resztka' jest walutą, bywa, że wymienialną na dobra wysokoprocentowe bądź wysokokaloryczne oraz jednostką miary. Zagracenie pokoju oraz pojemność worów mierzy się w resztkach)
I jak tak siedziałam i szkicowałam patelnie, to się dwa do dwóch dodało i wyszedł genialny patent na oryginalny prezent parapetówkowy albo ślubny dla narodu w klimatach bardziej eko i ratujmy planetę. Na razie zrobiłam prezent sobie, widać niżej.
Na białej stronie widać haft - taki szkicopodobny - jest patelnia, jest miska, czajnik, garnek, jest talerz i nawet trzepaczka. Z drugiej strony biało-różowa krateczka (cały czas szyję z tkanin vintage od teściowej!). Wszystko razem zszyte i przestębnowane tak, że ma wymiary ręczniczków papierowych. Poważnie zastanawiam się nad uszyciem pudełka na ręczniki, modelowanego na takim od chusteczek do nosa, ale nie wiem, czy to aby nie przesada.
O takie wyszły. Tak naprawdę to trochę szkoda takim ładnym w plamę po kawie, ale ojtam ojtam, do pierwszego prania.
W ogóle to lubię takie eko triki, bo koszt uprania takiego ręcznika jest, imo, pomijalny - wciśnie się go przecież do każdego prania, jakie się robi. A oszczędność papieru znaczna. Tylko te plamy po kawie... Pozostaje nie rozlewać.
Tak sobie myślę, że jeśli ktoś pragnie takiego zestawu na prezent z okazji, to możnaby w prawym dolnym wyhaftować datę czy inny akcent personalizowany.
No. To jakby co, to łapcie mnie na fejsie.
A w ogóle to fajne, co nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz